Strona główna » Spis treści » Pułapka: Szukanie aprobaty u innych

Pułapka: Szukanie aprobaty u innych

Szukanie aprobaty u innych, to zjawisko, które w dobie social-mediów wydało się nabrać rozmiarów niespotykanych wcześniej w życiu ludzi. Gdy wrzucamy zdjęcia na social media i liczymy lajki, czy nie szukamy właśnie aprobaty? Od ilu lajków aprobata jest dość aprobująca? Czy daje satysfakcję?

Gdy pytamy męża jak podoba mu się nasza sukienka, czy fryzura, szukamy aprobaty. Czy jego odpowiedź daje satysfakcję?

Szukanie aprobaty do pewnego stopnia jest normalne

Do pewnego stopnia, szukanie aprobaty jest normalne. Jesteśmy istotami społecznymi i potrzebujemy informacji zwrotnej od społeczeństwa, że wszystko z nami jest OK i że to co robimy jest OK. W zdrowej wersji przebiega to tak, że sami ze sobą czujemy się dobrze i podobamy się sobie. Robimy rzeczy zgodne z naszymi umiejętnościami, talentami, osądem intelektualnym i wartościami. Od społeczeństwa dostajemy informację zwrotną, która albo daje nam sygnał „jest super, rób to dalej” co dodaje nam skrzydeł, upewnia nas w tym, że wszystko jest z nami OK i dodaje nam siły, albo dostajemy informację zwrotną „nie podoba nam się to, zmień coś”. Jeśli podobamy się sobie, taka informacja jest cenna i nie niszczy całej naszej struktury, nie powala nas na ziemię i nie sprawia, że ryczymy jak zraniony zwierz, tylko możemy dokonać analizy i wyboru co z tą informacją zrobić. Ok, to się nie podoba, to się nie przyjmuje, to będę robić to inaczej. I testuję jak to się podoba w takiej wersji. Albo mogę się nie dostosować. Mogę na przykład uznać, że społeczeństwo kieruje się wartościami sprzecznymi z moimi wartościami, biorę na klatę koszt związany z tym, że będę dostawać nieprzychylny feedback, ale to jest zgodne ze mną, to jest zgodne z moim osądem i ja się świadomie decyduję działać wbrew innym, pomimo nieprzychylnych komentarzy. I wtedy to też jest dla nas źródłem siły. Bo jesteśmy w zgodzie ze sobą i uzgodniliśmy ze sobą feedbacki jaki otrzymaliśmy.

Toksyczny wymiar szukania aprobaty

Sama jednak borykałam się z toksycznym wymiarem szukania aprobaty. Nie miałam w sobie wewnętrznej pewności. Nie znałam swoich wartości. Nie doceniałam swoich talentów i nie znałam swojego miejsca na ziemi. Nie miałam „gruntu” pod nogami, na którym mogłabym się oprzeć. Czułam się jakbym chodziła po omacku, a głosy aprobaty były jak chwilowe światła rozświetlające nieco te mgliste ciemności. Byłam od nich uzależniona. Ok, jeśli dostaję głosy aprobaty to znaczy, że jednak nie jestem tak bardzo beznadziejna jak mi się wydaje i że jest dla mnie miejsce na tym świecie. A jak nie dostaję? Jestem beznadziejna, to co robię do niczego się nie nadaje i nie ma dla mnie miejsca.

Od razu widać, że palące do przepracowania w takiej sytuacji są przekonania: nie ma dla mnie miejsca (o którym pisałam już w tym poście: Pigułka na przekonanie „nie ma dla miejsca” w kontekście zawodowym), jestem beznadziejna, zależę od oceny innych, to co inni mówią / myślą na mój temat to prawda.

Potrzeba aprobaty z zewnątrz jest nienasycona

Jeśli nie potrafimy znaleźć w sobie wewnętrznej aprobaty, ocenić czy coś jest OK czy nie i nie znamy swoich wartości, mocnych oraz słabych stron, podobnie jak to było u mnie, nasza potrzeba zewnętrznej aprobaty będzie nienasycona. Uzyskana aprobata nigdy nie będzie dość aprobująca i satysfakcjonująca. Nigdy nas nie zaspokoi w pełni. Zawsze pozostanie jakiś niesmak i niepewność. A może tak tylko powiedział? A może pomyślał inaczej? A ciekawe co inna osoba o tym myśli? I już szukamy aprobaty innej osoby. Nawet największy pean na naszą cześć nie zdoła zasklepić dziury, która w nas zionie i woła o tą aprobatę.

Tę dziurę jesteśmy w stanie tylko sami sobie zaszyć. Ucząc się, powoli i mozolnie, że: ja jestem OK. Wszystko jest ze mną w porządku. Mam prawo tak się ubrać, mam prawo tak myśleć, mam prawo tak zrobić, mam prawo tak powiedzieć, mam prawo to realizować. Dlaczego? Bo to tego chcę, bo to jest zgodne z moimi wartościami i moim gustem i to mi się podoba. Ale takiej postawy nie będzie, póki nie uda nam się wykształcić silnego korzenia w postaci przekonania, że jestem OK. Przekonanie, nie jestem OK, trzeba zastąpić przekonaniem jestem OK. Uwierzyć w to, poczuć to. To co trzeba zrobić, byłam w stanie zamknąć w jednym zdaniu. Jednak proces, który w rzeczywistości do tego prowadzi może zająć lata. To nie jest coś, co da się przestawić w głowie jednym kliknięciem.

Chciałabym Ci jakoś pomóc przejść ten proces, ułatwić go, może troszkę sprowokować. Po to piszę ten post i głęboko się zastanawiam i zaglądam w siebie, by wydobyć coś, co może Ci posłużyć jako światełko prowadzące z punktu, w którym jesteś, do punktu w którym poczujesz się dobrze ze sobą i będziesz mieć w sobie solidne oparcie.

To co myślisz na swój temat mało mówi o tym kim naprawdę jesteś

Może zacznijmy od tego, że to co myślisz na swój temat, mało mówi tak naprawdę o Tobie jako o człowieku. To, że myślisz o sobie, że jesteś nie dość dobra lub dobry, że nie zasługujesz na to albo na tamto, że nie masz gustu, że słabo tańczysz, że Twoje wybory są złe i tak dalej mówi więcej na temat tego w jakim środowisku dorastałaś jako dziecko i nastolatek i o tym z jakimi przekonaniami, schematami i problemami borykały się znaczące osoby w Twoim otoczeniu, niż o tym kim naprawdę jesteś. To co myślisz o sobie, nie musi być prawda. To są oceny. Oceny, których nauczyłaś się od znaczących osób w swoim otoczeniu. A ludzie się mylą co do ocen. Nawet odnośnie własnego dziecka. A może zwłaszcza. Bo ludzie stosują zniekształcenia poznawcze, bo ludzie mają ograniczone możliwości poznawcze, bo ludzie patrzą przez pryzmat siebie, swoich doświadczeń i swoich ran. Bo ludzie działają schematycznie i automatycznie. Z tego powodu nawet Twoi rodzice oraz znaczące osoby dorosłe w Twoim otoczeniu, nawet Ty sama możesz mylić się w ocenie co do siebie samej. To co myślisz, może nie być prawdą. Czy przyjmujesz taką możliwość do siebie?

A jeśli to co myślisz o sobie, to co najbardziej Cię boli teraz gdy to czytasz, to przekonanie, że coś z Tobą jest nie tak, nie jest tak w 100% prawdą lub może okazać się nie prawdą, co to znaczy dla Ciebie? Co gdyby okazało się, że jest inaczej? Co to by znaczyło dla Ciebie, dla Twojego życia i dla otaczających Cię bliskich osób? Zastanów się nad tym na spokojnie.

A jeśli to co myślisz, o tym co inni myślą na Twój temat, jest prawdą…

A teraz chcę ruszyć to przekonanie z innej strony, mi osobiście to bardzo pomogło w zwiększeniu swojej samoakceptacji. Zakładam, że jeśli borykasz się z problemem z szukaniem aprobaty u innych, często wyobrażasz sobie co inni myślą na Twój temat i jak Ciebie osądzają. Przyjmijmy na chwilę, że to co sobie wyobrażasz jest prawdą. Że naprawdę ludzie tak negatywnie Ciebie osądzają i są wrogo nastawieni. Ja w pewnym momencie zapisałam sobie w notesie taką myśl…. Jeśli uważam, że inni ludzie mnie nie lubią, nie szanują i nie akceptują… Jeśli to jest prawda… To po co mam dłużej udawać kogoś kim nie jestem i szukać ich aprobaty, skoro równie dobrze mogę być dokładnie tym kim jestem. Mogę być sobą. W najgorszym wypadku nic się nie zmieni w moim wyobrażonym stosunku innych osób do mnie, dalej będą mnie nie lubić, nie szanować i nie akceptować, ale chociaż za to kim jestem. I ja sama będę się z tym lepiej czuła, nie będę traciła energii na udawanie kogoś innego i tworzenie swojego idealnego obrazu siebie.

Od razu mogę powiedzieć, że w każdym aspekcie, uwolnienie mojego prawdziwego ja, bycie sobą, nie ocenianie, nie kontrolowanie (pod kątem podobania się innym) swoich zachowań, reakcji i działań przyniosło mi obfitość akceptacji, miłości, dobroci i ciepła ze strony innych. Moje relacje z innymi się pogłębiły, ilość kontaktów międzyludzkich zwiększyła. Nie dość, że wewnątrz mnie zaczęła tętnić fontanna samoakceptacji i aprobaty, moje dialogi wewnętrzne zmieniły się na bardziej wspierające i aprobujące (świetnie Ci to wyszło, ale jestem z****ista, rewelacja, brawo, super sobie radzisz), za tym też podąża pozytywny feedback z zewnątrz. Ale najpierw musiała nastąpić ta zmiana we mnie, żebym mogła przyjąć i zauważyć pozytywny feedback z zewnątrz.

Zawsze miałam pozytywne interakcje z innymi, zawsze byli ludzie, którzy mnie lubili, wspierali i chwalili. Jednak póki mój wewnętrzny krajobraz był zdominowany przez wewnętrznego krytyka, przekonanie coś ze mną jest nie tak (schemat Wadliwość), nie nadaję się, nie jestem godna, było to dla mnie jak walenie grochem o ścianę. W ogóle do mnie nie docierało. Mogłam poczuć powierzchowną wdzięczność i radość za miłe słowa, jednak nie trafiało to głęboko do mojego serca. Nie uważałam tego za ważne. Był to dla mnie błąd w matrixie. Minimalizowałam znaczenie tego pozytywnego komunikatu, do jakiegoś nieznaczącego wybryku wbrew normie. To nasze przekonania decydują co zauważamy, a co nie, co uważamy za ważne i co do siebie przyjmujemy a co odbieramy jako chwilowy błąd systemu. Nasze przekonania są okularami, przez które patrzymy na świat.

Nigdy nie zadowolisz wszystkich

To jest taki truizm, wszędzie się to powtarza. Ale jeśli borykasz się z problemem z szukaniem aprobaty u innych i nadmiernym myśleniem co inni sobie pomyślą na Twój temat, być może potrzebujesz głębiej się zastanowić nad tym co to tak naprawdę dla Ciebie oznacza. Uzgodnić to pragnienie aprobaty innych z rzeczywistością. Jeśli wciąż wierzysz, że możesz w określony sposób dostosować swoje zachowanie, wygląd, opinie i myślenie i w zamian za tak grzeczne i uległe zachowanie otrzymać aprobatę, miłość i szacunek, wiedz, że jesteś w błędzie. Nie otrzymasz tego. Nie od innych osób.

Choćbyś stawała na rzęsach, by nikogo nie urazić i zachowywać się grzecznie i przykładnie, nigdy, nie spodobasz się wszystkim osobom i nigdy nie będziesz podobać się zawsze. Zawsze znajdzie się ktoś, komu to co robisz, to jak wyglądasz i to jak żyjesz się nie podoba. I nie omieszka Ci o tym powiedzieć. A jak już wspomniałam wyżej, tak długo jak zabiegasz o aprobatę innych, a nie masz jej w sobie, tak długo będziesz zawsze wyczulona na krytykę. 100 pochwał będzie znaczyło dla Ciebie mniej niż jedna krytyka. Zawsze będziesz rozważać możliwość, że ktoś mówi jedno, ale myśli sobie na pewno o Tobie źle. Co więcej, każde milczenie i brak reakcji zinterpretujesz jako skrywaną wrogość i niewypowiedzianą krytykę. A przecież większość ludzi reaguje neutralnie. A przecież nie jesteś w stanie czytać myśli innych ludzi. To są Twoje wyobrażenia. Ale to wystarczy, żeby karmić to przekonanie, że nie jesteś OK i by napędzać dalej szukanie aprobaty i podporządkowywanie się innym.

Nie możesz opierać swojego życia i swojego samopoczucia na tym co myślą o Tobie inne osoby i czerpać jednocześnie satysfakcję i radość z życia. To niepewny grunt. Dziś myślą jedno, jutro pomyślą drugie. Jesteś tylko chwilową myślą w ich głowie, impulsem elektromagnetycznym, obrazem, słowem, głosem, video, tekstem. Zajmują się głównie sobą i swoimi problemami, a nie Twoją osobą. Nie znaczysz dla nich aż tak wiele.

Jedyną osobą, dla której znaczysz bezgranicznie wiele, dla której jesteś nieskończenie ważna i dla której jesteś najważniejsza jesteś Ty sama. I tylko Ty sama, możesz sobie dać aprobatę, miłość i akceptację jakich potrzebujesz. Tylko na tym co Ty myślisz o sobie, możesz się długoterminowo opierać. Tylko na to masz wpływ. Tylko to ma wartość, tylko to może dać Ci potrzebne oparcie i tylko to da Ci satysfakcję i spełnienie. I wtedy rzeczywistość obróci się o 180*. 100 słów krytyki, będzie znaczyć mniej niż jedna pochwała. Bo dla tej jednej osoby warto. Bo to jest zgodne z tym co czujesz w sercu. Bo to jest zgodne z Twoim sumieniem. Bo to jest zgodne z Twoimi talentami. Bo robisz to co umiesz najlepiej, bo jesteś sobą, dajesz siebie światu i jeśli choć jednej osobie to się podoba to jest super. To daje wystarczającego kopa do działania, choćby reszta sobie tam marudziła pod nosem i robiła niezadowolone miny.

Twój krąg wpływu

Nie masz wpływu na to, czy inni Cię zaakceptują. Nie masz wpływu na to, czy inni Cię pokochają. Nie masz wpływu na to, czy innym się spodoba to co robisz czy nie. Nie masz na to wpływu. Podporządkujesz się jednej normie kulturowej, to urazisz drugą. Trafisz w gust jednej osoby, drugiej się nie spodobasz.

Jedyne na co masz wpływ, to Twoje myśli i działania. Możesz zaakceptować samą siebie, możesz siebie pokochać, możesz się sobie podobać. Być może czujesz bliżej nieokreślone uczucia teraz i myślisz, że właśnie Tobie chodzi o to, by to inni Cię zaakceptowali, a nie żebyś robiła to sama. To dobry trop.

Pójdź tą ścieżką. Kto dokładnie ma Cię zaakceptować? Kogo widzisz przed oczyma? Dlaczego opinia tej osoby jest dla Ciebie taka ważna? Co jeśli pomyśli o Tobie źle? Co to o Tobie świadczy? Z kim Ci się kojarzy ta osoba? Czy może reprezentować jakąś ważną, bliską osobę z Twojego dzieciństwa? Czy była to osoba, o której akceptację zabiegałaś, jednak czułaś, że nigdy jej nie otrzymałaś? Jak myślisz, dlaczego? Dlaczego ta osoba, nie mogła dać Ci akceptacji? Czy dlatego, że z Tobą, jako dzieckiem było coś nie tak? Czy dziecko może być dość „złe”, by nie zasłużyć na akceptację rodzica? Czy wierzysz w to? Ja wierzę, że każde dziecko zasługuje na bezwarunkową miłość i akceptację rodziców. Ale nie każde dziecko to dostaje. Nie dlatego, że rodzi się z wrodzoną skazą, czy dlatego, że nie jest OK. Każde dziecko jest OK. Ale nie każdy rodzic jest w stanie dać mu pełną miłość i akceptację. Być może sam nie dostał nigdy miłości i akceptacji, może jest przytłoczony pracą, stresem, utrzymaniem rodziny i nie jest w stanie wykrzesać z siebie dość zasobów, by się zatrzymać na chwilę i powiedzieć „hej, jesteś OK. Kocham Cię taką jaka jesteś. Wszystko jest z Tobą w porządku. Widzę, że starasz się jak możesz, ale nie musisz. Możesz być po prostu sobą. Taką Cię lubię najbardziej”.

Nie każdy rodzic jest w stanie nadać taki komunikat do dziecka, a nawet myślę, że większość może mieć z tym problem. Może dlatego mamy epidemię niskiego poczucia własnej wartości i masowego poszukiwania aprobaty u innych. Ale teraz ja to Tobie mówię. Wszystko jest z Tobą w porządku. Nie masz w sobie żadnej wrodzonej skazy. Jesteś doskonałą, indywidualną, jednostką ludzką. Jesteś człowiekiem z krwi i kości, ze wszystkimi swoimi talentami, marzeniami, pasjami, wadami, słabościami i niedoskonałościami. I to jest OK. Czasem stać Cię na piękny i wspaniałomyślny gest, a czasem na mało konstruktywne zachowanie. I to jest OK. Czasem jesteś całym sercem dla bliskich, a czasem się od nich odsuwasz. I to jest OK. Czasem świetnie sobie radzisz z obowiązkami zawodowymi i wymiatasz, a czasem masz gorszy okres i niższą produktywność. I to jest OK. Wszystko jest z Tobą w porządku. Psychicznie, fizycznie, duchowo, emocjonalnie. Na każdym poziomie. Jest tu dla Ciebie miejsce, tutaj, wśród nas, innych ludzi, obok mnie. Dla Twoich talentów, emocji, przemyśleń i przeżyć. Możesz wiele dać światu i wiele od niego wziąć. Możesz doświadczać, czerpać z życia i dawać z siebie to co nosisz tam głęboko ukryte w sobie. I to jest OK. Bo Ty jesteś OK i mam nadzieję, że niedługo również sama zaczniesz w to wierzyć :). Ja już teraz w to głęboko wierzę.

Polecam serię na temat schematów

Schemat Podatność na zranienie i zachorowanie

Schemat Izolacja społeczna
Schemat Izolacja Społeczna – moja osobista historia
Przykład aktywowania się schematu Izolacja Społeczna

Schemat Porażka w Terapii Schematów

Schemat Nadmierne Wymagania
Jak osłabić schemat Nadmiernych Wymagań

Zdjęcie autorstwa Kelly SikkemaUnsplash